W parku Torres del Paine można spędzić wiele dni, przemierzając nieskonczone kilometry górskich wędrówek. Minusem jest to, że sławny W-tek lub O-trek są do wykonania ciężkie z logistycznego punktu widzenia. Musisz na co najmniej kilka tygodni w przód zabukować campingi, a na pieszą wyprawę zabrać ze sobą wszystko, co będzie Ci potrzebne. Namiot, cały ekwipunek kuchenny, plecak z ubraniami, jedzenie na kilka dni trasy oraz litry wody. Nie byliśmy aż tacy skłonni na ten wysiłek, ponieważ już wcześniej maszerując szlakiem Salkantay do Machu Picchu mieliśmy okazję przekonać się, co znaczy prawie 100km górskiej wędrówki. Wówczas bagaże niosły nam konie, a wraz z grupą mieliśmy zapewnione posiłki. Tym razem o wszystko trzeba by zadbać samemu, a dodatkowo ceny za pola namiotowe w parku są kosmiczne.
Szybka burza mózgów pozwoliła nam podjąć dezycję, że do parku można także wejść na treki 1-dniowe! W dodatku najpopularniejszy szlak na 3 słynne wieże jest dostępny właśnie w taki sposób. Nie wahalismy się. Naszą bazą wypadową było pobliskie miasteczko Puerto Natales, a Base de las Torres zdobyliśmy w jednodniowej wyprawie, pokonując trasę 18km w dwie strony.
Bilet wstępu do parku narodowego dla każdego, kto nie urodził się w Ameryce Południowej to koszt 21.000 pesos, co daje nam koszt 42 AUD, bądź 35 USD. To cena wysoka, zważywszy że osoby miejscowe płacą jedynie 6.000pesos, czyli 12 AUD. Szczęśliwie dla nas, w dniu podboju szlaku na Base de las Torres pracownicy parku strajkowali, już 6 dzień z rzędu. Skandowali hasła, że parki narodowe mają służyć ochronie przyrody, a nie robieniu pieniędzy. Magicznie, nie musieliśmy płacić za bilet wstępu. Miłe zaskoczenie!
Szlak do Laguny z trzema wieżami to droga o długości około 9km w jedną stronę, a więc w sumie 18km. Zaczyna się płasko, gdy musisz przede wszystkim dojść z Hotelu de Torres do punktu startowego szlaku. Następnie trasa zaczyna biec do góry i nie zmienia się przez najbliższe 30-40min, aż w końcu możesz odwrócić się do tyłu i spojrzeć na dolinę z przepięknymi jeziorami. Dalej trasa idzie raz w górę a raz w dół, by na półmetku szlaku dotrzeć do schroniska wraz z polem namiotowym, usytuowanym jakby w głębi doliny. Stąd następuje zmiana krajobrazu i od teraz dookoła ścieżki rozpościera się las. To bardzo przyjemna część szlaku, kiedy także przemierzamy kilka mostków zawieszonych nad potokiem.
Po mniej więcej 30-40min drogi docieramy do początku najcięższego etapu drogi, w którym mamy 300m przewyższenia do pokonania, po kamieniach i skałach, między którymi przepływają strumienie wody. Jest to zdecydowanie najbardziej wymagający moment, ale kończy się wspaniałym widokiem na lagunę i granitowe wieże. To już punkt widokowy Mirador de las Torres!
Jeśli planujecie jednodniową wycieczkę do Parku, to należy z pobliskiego miasta Puerta Natales przyjechać autobusem, który wyrusza o godzinie 7:30 rano z dworca autobusowego. Przejazd trwa 2 godziny 15 minut. Koszt w dwie strony to 12.000 pesos za osobę czyli 20 USD. Ostatni autobus powrotny z parku odjeżdża o 19:45, więc daje to sporo czasu na pokonanie szlaku i spokojny 2-godzinny odpoczynek na szczycie!
Warto chwilę zostać na szczycie, bo warunki zmieniają się bardzo dynamicznie. Początkowo wieże były zakryte chmurami, ale po jakimś czasie rozchmurzyło się niemal całkowicie.
Autobus dojeżdża tylko do bram parku, a następnie musimy przesiąść się w minibus, którym dojazd do hotelu Hotel de Torres kosztuje 3.000 pesos za osobę, w jedną stronę. Ten Odcinek drogi trwa około 10-15min. Z hotelu należy spacerem dojść do punktu startowego szlaku.
Podsumowując koszty na osobę, transport do parku i z powrotem plus przesiadka w minibus wyniosą: 12.000 pesos + 6.000 pesos, czyli 18.000 pesos na osobę. (Około 30 USD). Wejście do parku i 3-dniowy bilet to z kolei koszt 35 USD (listopad 2017). Żałowaliśmy tylko, że po drodze nie było możliwości zatrzymania się na zdjęcia. Zbliżaliśmy się do malowniczych gór, a po okolicy spacerowały dzikie gwanako.
Szlak na Mirador de las Torres to możliwość podziwiania zjawiskowej Patagonii w najlepszym jej wydaniu. Krajobraz jest fantastyczny, góry majestatyczne, a laguny polodowcowe niesamowicie zielone. My zdobyliśmy nasz cel w połowie listopada, a więc na chwile przed szczytem sezonu (ten przypada na grudzień i styczeń). Wówczas lato trwa w najlepsze, ale czy można mówić o lecie w Patagonii? Silne wiatry są obecne tu cały rok, a na co dzień kurtka zimowa, szalik i czapka są raczej standardem. Nie mniej jednak można liczyć na fantastycznie słoneczne dni, nawet jeśli poranek będzie wydawał się deszczowy. Pogoda zmienia się co kilkanaście minut, ale temperatury w ciągu dnia dochodzą do kilkunastu stopni na plusie. To idealne warunki na górskie wędrówki. Z całego serca polecamy Wam zdobycie szlaku Base de las Torres i zobaczenie Patagonii na własne oczy.
19 komentarzy