Wulkany Północnej Wyspy
Północna Wyspa Nowej Zelandii jest obszarem bardzo aktywnym wulkanicznie. W największym mieście kraju – Auckland możemy znaleźć prawie 50 wygasłych wulkanów. Jeśli chcielibyśmy odwiedzić te aktywne i przy okazji podziwiać niesamowite, surowe krajobrazy, które posłużyły za plan zdjęciowy Mordoru we Władcy Pierścieni to musimy się udać 350 km na południe. W samym centrum wyspy znajduje się Park Narodowy Tongariro, a w nim trzy majestatyczne, aktywne wulkany – Tongariro, Ruapehu i Ngauruhoe.
Żeby umilić sobie trasę możemy odwiedzić rejon gorących źródeł i gejzerów – Rotorua i idylliczną krainę/plan zdjęciowy – Hobbiton.
Park Narodowy Tongariro
Tongariro to najstarszy park narodowy Nowej Zelandii. Obszar ten szybko został rozpoznany ze względu na swoje unikatowe środowisko. Dzisiaj ten rejon jest wpisany podwójnie na listę dziedzictwa UNESCO. Ze względu nie tylko na walory naturalne, ale i kulturowe. Wulkany te mają szczególną wartość duchową dla lokalnych grup etnicznych.
Wodospad Taranaki
W zimie Tangariro to także ruchliwy kurort narciarski. Wjeżdżamy niemal na szczyt jednego z wulkanów, gdzie zaczyna się nieczynny poza sezonem wyciąg Whakapapa. Okolica wygląda jak przedsionek piekieł. Porozrzucane, ostre, czarne skały dominują krajobraz. Nic dziwnego, że Peter Jackson wybrał to miejsce na filmowy Mordor. Na rozgrzewkę przed większym wyzwaniem zrobiliśmy krótką pętle szlakiem do pobliskiego wodospadu Taranaki. Pogoda jest dość kapryśna, mamy nadzieje, że od jutra będzie lepiej.
Szlak w jedną stronę?
W Parku Narodowym są dwa bardzo popularne szlaki. Dłuższy to 3-4 dniowy Tongariro Northern Circuit, który obiega masywy wulkanów dookoła i pozwala odkryć najdalsze zakątki parku.
Najlepszy jednodniowy szlak w Nowej Zelandii
Drugim szlak jest chyba najpopularniejszym odcinkiem górskim w całym kraju. Tongariro Alpine Crossing to szlak biegnący przez prawie 20 km, przecinając północną część Parku Narodowego. Wybraliśmy go, ponieważ przyciągały nas znajdujące się na wszystkich pocztówkach szmaragdowe jeziorka. Trasa łączy dwa parkingi – Mangatepopo i Ketetahi. Ten pierwszy znajduje się wyżej, więc więcej osób wybiera go na punkt startowy. Można zaparkować rano na końcu i zamówić bus, który zabierze Cię na początek, lub zarezerwować transport na koniec i wrócić do swojego samochodu na starcie. Koszt to 30 NZD na osobę. Nie za bardzo lubimy, jak ktoś nam mówi gdzie i którędy mamy iść, więc postanowiliśmy, że pójdziemy przez Czerwony Krater, Szmaragdowe Jeziorka, aż do Niebieskiego Jeziora i tam zdecydujemy, czy schodzimy dalej i szukamy transportu, czy może wracamy tą samą droga do naszego auta na Mangatepopo.
Tongariro Alpine Crossing
Sprawdziliśmy aktualne informacje na temat aktywności wulkanicznej w visitor center. Nie wiadomo, kiedy może nastąpić kolejna erupcja. Postanowiliśmy zacząć wcześnie rano, około godziny 7, jako że przed nami co najmniej 20 km marszu. Zaczęliśmy na parkingu Mangatepopo 1100 mnpm. Problem polegał na tym, że wszyscy tak postanowili, tak doradzało visitor center i taki rozkład mają busy między parkingami. Maszerujemy więc w kordonie niczym pielgrzymka na Jasną Górę. Dodatkowo stożki wulkanów chowają się w mgle i praktycznie ich nie widać. Nie tak to sobie wyobrażaliśmy 🙁
3…2….1…Start!
Maszerujemy korowodem w porannej mgiełce i rosie. Tłumów nie dało się tutaj uniknąć. Po dojściu do strumyka i małych wodospadów Soda Springs zaczyna się podejście pod Południowy Krater 1600 mnpm i dalej na słynny Czerwony Krater 1886 mnpm. Szlak staje się bardziej wymagający i mijamy zasapanych “zdobywców” w trampkach, którzy przy parkingu narzucali wyścigowe tempo. Chmury rozwiewają się i widzimy wulkan Ngauruhoe w pełnej okazałości. Jego stożek jest niesamowicie symetryczny, przypomina niemal piramidę. Po cyfrowej obróbce oglądaliśmy go na wielkim ekranie jako “Górę Przeznaczenia” w trylogii Władca Pierścieni.
Czerwony Krater
Na szczycie krateru widoczność spadła niemal do zera. Na wierzchołku osiadło chmurzysko, które nie pozwalało nic zobaczyć. Dobrze, że dostrzegaliśmy krawędzie przepaści. Po drugiej stronie szczytu zejście okazało się prawdziwym wyzwaniem. Szlak przeobraził się w piaskowo-żwirkową czarną zjeżdżalnie. Chwila nieuwagi i mogliśmy stoczyć się na sam dół, lub wpaść w otchłań krateru. Wiatr przegania chmury i naszym oczom ukazują się szmaragdowe jeziorka. Z początku mglisty widok z każdą chwilą nabiera coraz więcej kolorów. W końcu możemy się cieszyć widokiem w jego pełnej okazałości, a jest on naprawdę wspaniały. Zieleń wody znakomicie kontrastuje z surowymi czarno-czerwonymi skałami, a gdzieniegdzie z pomiędzy głazów wydobywa się para. W końcu to aktywny wulkan!
Całkiem nowy dzień
Popiknikowaliśmy nad jeziorkami i wygrzaliśmy buzie w słońcu. W końcu przeszliśmy do następnego punktu – Niebieskiego Jeziora. Gdy obróciliśmy się do tyłu to ukazał nam się Czerwony Krater i dopiero teraz mogliśmy zobaczyć jego surowe oblicze. Zdecydowaliśmy się zawrócić i skończyć szlak w tym samym punkcie, w którym zaczęliśmy.
Najlepsza decyzja!
Jaka to była znakomita decyzja! Teraz około godziny 15 w zasięgu wzroku nie było prawie nikogo. Chmury zostały przegnane przez wiatr, a wulkany mieliśmy praktycznie dla siebie! Mogliśmy stanąć na krawędzi krateru i zerknąć w jego otchłań, a wrażeń nie psuła już mgła. Słońce przyświecało nam, gdy sami we dwoje spacerowaliśmy po Południowym Kraterze. Wbrew pozorom, żeby uniknąć tłumów lepiej jest zacząć Tongariro Alpine Crossing nieco później. Choć wydłużyło to naszą wędrówkę do ponad 25 km to byliśmy bardzo zadowoleni.
Dodatkowo wycieczkę można rozszerzyć o podejście na szczyty wulkanów Tongariro 1967 mnpm, lub Mt Ngauruhoe 2287 mnpm. Ten drugi to jednak wymahająca, stroma, żwirowa zjeżdżalnia, którą już się nacieszyliśmy dwukrotnie wchodząc na Czerwony Krater.
Szlak Tongariro Alpine Crossing był na prawdę niesamowity i polecamy go gorąco wszystkim podróżnikom! Warto mieć na uwadze zmienną pogodę i śliskie podłoże. Powodzenia!