Dolomity
Miliony turystów odwiedzają co roku Włochy. Zdaje się, że są oni zainteresowani głównie dziedzictwem kulturalnym i historycznym. Kolejki w Watykanie ciągną się kilometrami, a Forum Romanum jest zadeptywane przez rzeszę zwiedzających, w niektórych miastach jak Piza czy Wenecja, aż ciężko się przecisnąć ulicą. Autokarowe wycieczki pędzą od miasta do miasta, chcąc zaliczyć w harmonogramie jak najwięcej atrakcji. Czy są wśród nich dolomity?
Lubimy uciec z tłocznych miast i kochamy przyrodę. Znakomicie czujemy się na łonie natury, z dala od wszystkiego, choćby na środku pustyni. Góry dają nam poczucie wolności, uwielbiamy te otwarte przestrzenie i malownicze krajobrazy.
W słonecznej Italii jest tego pod dostatkiem i zdecydowanie odwiedzając ten kraj warto zastanowić się, czy oprócz zabytków i architektury nie chcielibyśmy zobaczyć jednych z piękniejszych gór jakie mieliśmy przyjemność odwiedzić. Mowa oczywiście o Dolomitach. Po 3 godzinach drogi autem od lotnisk w Wenecji czy Mediolanie możemy się znaleźć w cudownej, ale i surowej krainie, gdzie możemy odetchnąć pełną piersią. Uśpiony gdzieś w nas odkrywca i podróżnik już się nie może doczekać, żeby ruszyć jednym z malowniczych szlaków.
Tre Cime di Lavaredo – Trzy Szczyty
Są takie szczyty, które inspirują tysiące górołazów. Ich majestatyczne, surowe granie przyciągają dziwnym magnetyzmem. Czasem nie sposób odwrócić od nich wzroku. Pierwszym takim szczytem, który nas oczarował był Half Dome, w Yosemite, w Kalifornii, który zdobyliśmy w 2011 roku. Nie tylko my pozostajemy pod jego czarem, a jego sylwetkę wszyscy miłośnicy gór mogą odnaleźć choćby w logo znanej marki The North Face. Później urzekł nas Matterhorn, ale wciąż chodziły nam po głowie Dolomity i słynne Trzy Szczyty – Tre Cime di Lavaredo. W końcu udało nam się do nich dotrzeć i nacieszyć się ich widokiem.
Jak Dojechać?
Z Wrocławia lecieliśmy Ryanairem do Wenecji Treviso, gdzie wypożyczyliśmy auto. Już stamtąd widać majaczące na horyzoncie Dolomity, a po 3 godzinach jazdy jesteśmy już w miejscowości Misurina, u podnóża Tre Cime. Szlak obiegający słynne masywy dookoła zaczyna się przy schronisku Rifugio Auronzo. Jest tam parking, ale dostać się tam możemy tylko płatną drogą – 25€, lub szlakiem z wioski. Płacimy i wjeżdżamy, nie mamy za wiele czasu, a sporo zaszło nam na dojazd górskimi serpentynami.
Cztery schroniska i trzy burze
Rifugio Auronzo
Szlak obiegający Tre Cime ma w sumie 9,5km, przejście bez przystanków zajmuje ok 4h, a łączna różnica wysokości to ok 400m. Spod schroniska Auronzo początkowy odcinek biegnie płasko. Podziwiamy alpejskie doliny, kwiaty i ściany skalne. Na szlaku możemy spotkać każdego, począwszy od obwieszonych sprzętem wspinaczy pędzących na okoliczne ferraty po rodziny z dziećmi i grupy z dalekiej Azji.
Rifugio Lavaredo
Drugie schronisko na trasie to Rifugio Lavaredo. Po drodze minęliśmy malowniczą kapliczkę. Pogoda jak to w górach – dosyć zmienna. W Wenecji po wylądowaniu przywitało nas 33 stopnie, a tutaj nieco ponad 16. Jak nauczyliśmy się w Norwegii: “nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania”, więc dobrze przygotowani bez obaw ciśniemy do przodu. Tuż za schroniskiem zaczyna się podejście i dochodzimy do grani, skąd widać już Tre Cime w pełnej krasie. Strome, północne ściany odsłaniają się nam z każdym krokiem. Spędziliśmy dobrą chwilę na cieszeniu się widokiem, ale gromadzące się burzowe chmury pogoniły nas do kolejnego schroniska.
Rifugio Locatelli
Z Rifugio Locatelli możemy podziwiać Trzy Szczyty w pełnej okazałości. Przeszkadza tylko fakt, że chwilowo są one zasłonięte przez burzowe chmury, a po okolicy echo nosi odgłosy grzmotów. Chowamy się w środku, a po 10 minutach zza okna zagląda znowu słońce. Wychodzimy nacieszyć oczy i zapełnić karty pamięci spektakularnymi kadrami. Cieszymy się widokami, okolicą i pysznym cappucino. Zdaniem Michała to najlepszy widok na słynny masyw. Chmury pędzą w zawrotnym tempie i po chwili znowu zaczyna się burza. Kolejny raz udaje nam się uniknąć zmoknięcia i ponownie chowamy się w tym samym schronisku.
Lange Alm
W kolejnym etapie podchodzimy bardzo blisko pod Tre Cime i zadzieramy głowy w górę, żeby docenić ich majestatyczne skalne ściany. Znajdujemy niewielki staw, który dodaje okolicy jeszcze więcej uroku. Widok szczególnie przypadł do gustu Wioli i dla niej to miejsce najlepiej oddaje piękno z którego słyną dolomity. Mijamy schronisko Lange Alm i na ostatnim etapie naszego okrążenia dopada nas trzecia burza. Ostatnie 20 minut idziemy w deszczu i wichurze, a na szlaku tłoczą się zmarznięte krowy. Dzielnie maszerujemy w rytm wybijany przez zawieszone na ich szyjach dzwonki. Schronisko Auronzo i nasz cieplutki samochód już nie daleko…
5 komentarzy
musimy się tam wybrać,.. super wycieczka 🙂
No nieźle jeszcze tylko Was brakuje na szczycie tych gór ,czekam na resztę opowieści z podróży po Włoszech!!
Co za widoki, to istny raj dla mojego brata, który kocha góry i jest fotografem
Ależ piękna fotorelacja <3
Obłędna kraina, jak nie z tej ziemi 🙂