Przygoda z wulkanem Ijen na Javie
Już wiecie o naszych przygodach w trakcie podróży z Bali na Jave. Chcielibyśmy Wam opowiedzieć więcej o tym, co nas do niej zachęciło.
Chodziło o niesamowity wulkan Ijen znajdujący się na zachodzie wyspy, który jest znany z oparów siarki płonących hipnotyzującym, niebieskim płomieniem.
Cena za wycieczkę na wulkan
Jak już wspominaliśmy uprzejmy nieznajomy podwiózł nas za darmoszkę do naszego hostelu i przy okazji zaoferował nam nocną wycieczkę na słynny krater. Po uzgodnieniu szczegółów zgodziliśmy się zapłacić 300.000IDR od osoby, a w cenie zawierały się:
- transport,
- wstęp (droższy w weekend),
- przewodnik,
- latarka
- maska przeciwgazowa.
Choć pewnie udało by się nieco zaoszczędzić organizując tylko transport to zmęczeni tułaczką cieszyliśmy się, że wszystko mamy załatwione. Kierowca odebrał nas punktualnie o 00:30 i po kolejnej godzinie byliśmy u podnóża wulkanu i rozpoczęliśmy podejście.
Nocne podejście na wulkan i niebieskie płomienie!
Choć Indonezja słynie z ciepłego klimatu to nocą i to w górach temperatury są dość niskie. Jest jednak możliwe wypożyczenie kurtki. Szlak wiodący na szczyt jest dość szeroki, miejscami stromy i ciągnie nim rzeka turystów, więc pomimo ciemności nie sposób się zgubić. Po 1,5 godz doszliśmy do punktu, w którym górnicy rozpoczynają zejście do wnętrza krateru. Z tego miejsca widać już niebieski ogień. Jest on wyraźnie widoczny w nocy, więc wspinaczka w ciemności to kluczowa sprawa. Możliwość odsapnięcia z widokiem na ten niesamowity fenomen natury wynagradza jednak wszystkie trudy.
Zejście wgłąb krateru
Na dzień dzisiejszy – maj 2017 turyści nie mogą schodzić górniczą ścieżką wgłąb krateru, ponieważ stężenie toksycznych gazów jest tam zbyt wysokie. Zalecane jest noszenie maski filtrującej powietrze podczas wejścia szlakiem, ponieważ pełen oparów dym może zostać skierowany przez wiatr w każdym kierunku w mgnieniu oka. Maska powinna uchronić przez pieczeniem i drapaniem w gardle, i w nosie. Setki turystów robią to każdego dnia. Bez obaw Podróżniku!
Ze szczelin na dnie krateru wydobywa się siarkowy gaz, który płonie w temperaturze sięgającej 600 stopni. To właśnie siarka nadaje płomieniom charakterystyczny, niebieski kolor. Wulkan to także czynna kopalnia siarki, a górnicy chcący się uchronić przed upałem dnia wydobywają minerał nocą. Nieopodal elektryzująco błękitnych języków ognia można dostrzec ich latarki. Odłamki litej siarki wynoszą potem w dźwiganych na barkach koszach. Praca ta jest uznawana za jedną z najcięższych na świecie ze względu na toksyczne otoczenie. A poza tym górnicy muszą donieść bryły siarki do oddalonego o 3 kilometry punktu skupu, żeby cokolwiek zarobić. Niektórzy sprzedają oszlifowane kawałki siarki przechodzącym turystom.
Na szczycie krateru
Niebieski ogień to jednak nie jedyna atrakcja. Po kolejnych 30 minutach docieramy na szczyt krateru, a stamtąd rozpościera się widok na wspaniały wschód słońca. W blasku porannego światła ukazuje się jezioro pokrywające dno krateru. Ma niesamowity kolor, ale wiemy, że jego wody są trujące. Zrobiło nam się smutno, że nie zabraliśmy naszego drona, bo widzieliśmy kilku pilotów gromadzących bez wątpienia świetny materiał. Z miękkim złotym światłem wschodzącego słońca oświetlającym wulkan staraliśmy się zrobić jak najlepszy użytek z aparatu i GoPro. Cóż to był za cudowny początek dnia. Intensywny kolor jeziora, dym unoszący się z krateru, czasem zabarwiony na żółto i okoliczny wulkaniczny krajobraz na długo zapamiętamy.
Przesympatyczny poranek
Z każdą minutą na szczycie jest coraz mniej turystów. Główna atrakcja – niebieski ogień jest niewidoczny odkąd promienie słońca przełamały ciemność i zrobiły mu konkurencje, więc większość ludzi zaczyna schodzić krótko po wschodzie. Staraliśmy się wykorzystać jak najwięcej czasu na szczycie, żeby przyjrzeć się okolicy i powoli wchodzącym na szczyt górnikom. Zapomnieliśmy o wszelkich trudach przeprawy do Banyuwangi i oczarowani wulkanem Ijen powoli zeszliśmy na parking, gdzie czekał na nas transport powrotny do hostelu. Jednak to jeszcze nie koniec naszych przygód z jawajskimi wulkanami.
4 komentarze
Super widoki oraz wspaniała opowieść !!
Pozazdrościć, chętnie zobaczyłabym większe zdjęcia 🙂
Te miniaturki można otworzyć klikając na nie i otwiera się calkiem spory obraz 😉
Wow, robi wrażenie! Jak do tej pory byłam na wyspie Nisiros gdzie jego atrakcją jest wulkan Stefanos a raczej kratery. W porównaniu do Ijen to maluszek pierdziuszek ???